Jak wielu mieszkańców Ząbek, co jakiś czas mam kontakt z miejskimi urzędnikami, pracującymi dla nas w Urzędzie Miasta Ząbki. Różnie to bywa, czasem jestem zadowolona, czasem zniesmaczona, a ostatnio miejski urzędnik zwyczajnie mnie wkurzył.  A wszystko za sprawą pracownika wydziału ochrony środowiska.

Każdy kto mieszka w domku w Ząbkach wie, że to ten referat odpowiada za wywóz śmieci z terenu miasta. Dotyczy to również wywozu „gabarytów”. Po zrobieniu porządków w domu okazało się, że mam do wyrzucenia mały regalik, biurko, stelaż pod wanienkę dla dziecka i czajnik elektryczny. Zgodnie z harmonogramem w moim rejonie odbiór gabarytów, odbierane co trzy miesiące, był za trzy tygodnie.

Pracownik referatu środowiska, do którego zadzwoniłam, nie przyjął zgłoszenia, poinformował mnie, abym zadzwoniła za dwa tygodnie i wówczas przyjmie zgłoszenie. Traf chciał, że było to w czasie mojego wyjazdu wakacyjnego, i niestety przegapiłam termin zgłaszania, bo nie dysponowałam numerem telefonu do UM.

Zatem zadzwoniłam do urzędu ponownie, po przyjeździe, i tym razem  nie ustąpiłam i zgłosiłam odbiór gabarytów, choć nie obyło się bez protestów ze strony pana urzędnika. Dopiero moje stwierdzenie, że pójdę z tą sprawą do burmistrza spowodowała, że zapytał o dane nieruchomości. Na koniec rozmowy filozoficznie stwierdził, żebym się nie zdziwiła, jeśli nie odbiorą, bo listy odbioru z mojego rejonu będą robione na ok. tydzień przed planowanym odbiorem. Pan dodał również, że ma bardzo dużo list.

A ja pytam, a co mnie to obchodzi. Coś się państwu pomyliło. Ja płacę za wywóz śmieci, a tu ktoś chyba uważa, że robi mi łaskę. Nic z tych rzeczy. Płacę i wymagam. Nie będę dzwoniła kolejny raz tylko dlatego, że jakiś urzędnik, opłacany z moich podatków,  nie radzi sobie ze swoimi obowiązkami.

Zobaczymy co będzie dalej. Już i tak rozmowa z tym człowiekiem kosztowała mnie sporo nerwów. Takie zachowanie urzędnika miejskiego nie powinno mieć miejsca.

GG