Czy mamy problem ze śmieciami?
Nielegalne wyrzucanie śmieci w naszym mieście było jednym z największych problemów. Jednak z roku na rok sytuacja wyraźnie się poprawia.
Czasy, kiedy domowe odpady wyrzucane były do dołów, wykopanych na okolicznych polach i łąkach (których kiedyś w Ząbkach nie brakowało), szczęśliwie dawno minęły. Być może dlatego, że na tych polach wyrosły teraz wielkie osiedla mieszkaniowe. Zapewne ten fakt też się do tego przyczynia, ale na pewno jest to zasługa mieszkańców, którzy chcą żyć w mieście czystym, a tym samym ładnym.
Zdecydowanie najgorszym okresem w dziejach Ząbek i nie tylko, były lata 90-te. Wówczas, gdy sklepowe półki wypełniły się tysiącami produktów, a ich konsumpcja generowała tysiące ton śmieci, problem stał się naprawdę poważny. Góry śmieci wyrastały, gdzie tylko było to możliwe. Ze względu na zajmowanie wspomnianych wcześniej pól i łąk przez budownictwo mieszkaniowe oraz coraz częstsze policyjne kontrole, góry śmieci zaczęły wyrastać jak „grzyby po deszczu” w lasach i na ich obrzeżach. Wtedy, na spacerze po leśnych kniejach, można było napotkać tak „niesamowite” znaleziska jak pralki, lodówki, opony samochodowe, a nawet całe samochody! To już mamy jedak za sobą.
Wysokie kary i jednak zbyt duża ilość śmieci, które trzebaby było niemal codziennie, nalepiej pod osłoną nocy wyrzucać, gdzie się tylko da, spowodowały, że ludzie zaczęli się decydować na podpisywanie umów z firmami profesjonalnie zajmującymi się wywozem śmieci. Na posesjach pojawiły się nie tylko duże pojemniki na odpady, ale nawet specjalne, wbudowane w ogrodzenia pomieszczenia na te właśnie pojemniki. „Powiało zachodem”. Przez jakiś czas fakt, że raz w tygodniu pod dom podjeżdżała śmieciarka, mógł napawać właściciela dumą. I dobrze, bo dbanie o czystość powinno być powodem do dumy, a na pewno nie powodem do wstydu. Można było spotkać się z przypadkami osób, które wręcz chwaliły się tym, że nie „przepłacają” i wciąż wyrzucają śmieci gdzie popadnie lub spalają je w piecach CO. Takie spalanie jednak nie wzbudzało podejrzeń jedynie w okresie zimowym i raczej nie przysparzało sympatii sąsiadów, gdyż zapach wydobywający się z kominów, nie należał do przyjemnych.
To co było nowością w latach 90-tych, po 2000 roku stało się standardem. Lasy stawały się coraz czystsze, z nielicznych łąk znikały „zwałki”, a w wyznaczonych do tego miejscach pojawiły się kontenery na śmieci. To spowodowało, że problem nielegalnego wyrzucania odpadów znalazł się pod względną kontrolą. Szybko jednak się okazało, że nawet kilka miejsc, w których stały 3 lub 4 kontenery, nie zaspokajało potrzeb. Szczególnie boleśnie odczuły to osoby, które mieszkały w sąsiedztwie tychże kontenerów. Wystarczyły zaledwie jeden lub dwa dni, aby je zapełnić, a przez kolejne kilka dni wokół nich rosły wielkie sterty śmieci. Ku uciesze okolicznych mieszkańców i przy niezadowoleniu reszty, kontenery zniknęły.
Obecnie, każde gospodarstwo domowe czy firma, zobowiązane są do posiadania umowy z przedsiębiorstwem zajmującym się odbiorem odpadów. To, czy takie umowy faktycznie zostały zawarte zostało zweryfikowane przez Straż Miejską, nie dawniej jak dwa lata temu. W przypadku braku takiej umowy, właściciel posesji musiał liczyć się z karą finansową.
Okazuje się jednak, że posiadanie umowy nie świadczy o tym, że wszystkie śmieci lądują w pojemnikach. Wciąż zdarza się, że w budynku, w którym mieszka kilka lub kilkanaście osób jest tylko jeden pojemnik. Co dzieje się z tymi śmieciami, które się do niego nie mieszczą? Często, niestety, odpadki te można znaleść w miejskich koszach na śmieci np. w parku miejskim, w rowach, na obrzeżach lasów i przy posesjach… najczęściej sąsiadów.
Praktyki takie, spotykają się z ogromnym sprzeciwem społecznym i gdy tylko osoba dopuszczająca się takich czynów zostanie zidentyfikowana, może liczyć się z niemiłymi konsekwencjami.
Jakiś czas temu Urząd Miasta Ząbki wypłacał nagrody pieniężne za wskazanie osoby, która nielegalnie zaśmiecała miejsca do tego nieprzeznaczone. Dodatkowo, władze, chcąc rozwiązać problem śmieci, umożliwiły segregację odpadów. O tym więcej w artykule „Przypominamy – dbaj o środowisko”. To działa, ale starania władz spełzną na niczym, jeśli mieszkańcy nie będą ich wspierać.
W końcu miejskie kosze na śmieci służyć mają osobom, które w czasie spaceru lub w drodze do pracy chcą wyrzucić puste opakowanie po napoju, lub papier, w który zawinięta była poranna kanapka, zjedzona pospiesznie na przystanku, a nie do tego, żeby upchać tam czterdziestolitrowy worek z puszkami po konserwach, zużytymi pieluchami, butelkami po piwie lub obierkami.
Dbanie o to, aby nasze miasto było czyste to nie tylko obowiązek, ale i przyjemność. Przyjemność spacerowania po niezaśmieconym parku miejskim, pobliskim lesie czy ulicami miasta.
Tekst: Piotr Strzałkowski
[nggallery id=20]
Zdjęcia: Piotr Strzałkowski