Main Menu

Dolcan przegrywa ostatni mecz w tym roku

Facebooktwitterlinkedin

Dolcan Ząbki „z hukiem” zakończył piłkarski rok 2011. W arcyważnym meczu z Polkowicami przegrali 2:3, choć na 20 minut przed końcem mieli dwubramkową przewagę. Oznacza to, że zimę spędzą w strefie spadkowej.

Po pechowym remisie z Flotą, podopieczni trenera Roberta Podolińskiego zamierzali zdobyć w Polkowicach komplet punktów. Wiedzieli doskonale, że gospodarze są  na fali wznoszącej i na pewno nie odpuszczą ostatniego meczu  przed własną publicznością. Tych było w sobotę ok. 300.

Spotkanie rozpoczęło się wzajemnym badaniem sił zespołów. Gra toczyła się na środku boiska a bramkarze w tym czasie mogli jedynie kontynuować rozgrzewkę. W ekipie z Ząbek brylował Łukasz Sierpina, który co jakiś czas urywał się obrońcom na prawym skrzydle i inicjował ofensywne akcje. Bramkę dla Dolcanu mógł zdobyć Michał Pulkowski. Jego strzał w 12. minucie wybronił Sebastian Szymański, a piłka jeszcze odbiła się od słupka, po czym wybyli ją defensorzy KS-u. Od tego momentu na boisku zaczęli rządzić piłkarze Roberta Podlińskiego. Potrafili długo utrzymywać się przy piłce, z dala od własnej bramki.

Na kwadrans przed końcem pierwszej połowy, inicjatywę przejęli polkowiczanie. W 21. minucie Jakub Więzik uderzył mocno i niewiele ponad poprzeczką bramki strzeżonej przez Rafała Leszczyńskiego, a pięć minut później Mateusz Piątkowski musiał być dwukrotnie powstrzymywany w polu karnym, by w końcu stracić piłkę. Z każdą minutą gra się wyrównywała, aż wreszcie na parę chwil przed zejściem do szatni, padła pierwsza bramka. Ogromne zamieszanie w polu karnym gospodarzy wykorzystał Grzegorz Piesio, mocnym strzałem nie dając szans bramkarzowi.

Pierwsze minuty drugiej odsłony spotkania nieco uśpiły zgromadzonych na stadionie kibiców. Brakowało szybkich akcji i przede wszystkim celnych strzałów. Na szczęście swoim instynktem strzeleckim popisał się Maciej Tataj, który po dłuższym okresie nieskuteczności, w drugim meczu z rzędu zdobył bramkę. Prowadzenie swojego zespołu podwyższył w 56. minucie. Będąc zupełne niepilnowanym, przyjął piłkę, wpadł z nią w pole karne i pewnym strzałem pokonał golkipera gospodarzy. Jak siępotem okazało, to było wszystko, na co stać było podopiecznych trenera Podolińskiego.

W 64. minucie na boisko wszedł Dawid Wacławczyk. Z wyjątkiem zaledwie trzech meczy w tym sezonie, 20-letni obrońca grał od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego. Po tym występie zostanie okrzyknięty bohaterem spotkania i „katem Dolcanu”. Swój „koncert” rozpoczął w 72. minucie celnym strzałem głową po dośrodkowaniu Tomasza Salamońskiego. Strata bramki podziałała na piłkarzy z Ząbek, a zwłaszcza na kapitana zespołu, Piotra Kosiorowskiego. Były zawodnik m.in. Polonii Warszawa w przeciągu kilku minut został dwukrotnie ukarany żółtą kartką przez sędziego i musiał opuścić plac gry. Jednak prawdziwy dramat miał dopiero nadejść. W 83. minucie mieliśmy powtórkę sytuacji bramkowej, w której główną rolę zagrał Wacławczyk. I tym razem był bezbłędny, wprawiając miejscowych kibiców w szał radości. Tuż przed zakończeniem regulaminowego czasu gry, czerwoną kartkę ujrzał inny zawodnik Dolcanu, nomen omen zdobywca pierwszej bramki, Grzegorz Piesio i goście musieli kończyć ten mecz „w dziewiątkę”.

Polkowiczanie nie sprawiali wrażenia usatysfakcjonowanych osiągniętym rezultatem i nadal atakowali bramkę Rafała Leszczyńskiego. W doliczonym czasie gry, bramkę na 3:2 zdobył nie kto inny tylko Dawid Wacławczyk. W przeciągu 18 minut, nominalny obrońca ustrzelił „hattricka” – podobne historie, o ile kiedykolwiek na polskich boiskach miały miejsce, zdarzają się niezwykle rzadko. Los chciał, by po stronie przegranych znów znalazła się drużyna Dolcanu. Strach pomyśleć co by było, gdyby ta seria pechowych spotkań trwała jeszcze dłużej. Na szczęście do kolejnego ligowego meczu są aż cztery miesiące…

Przygotował: Adam Guzowski

Facebooktwitterlinkedin


(Następne wiadomości) »