Main Menu

Fajny, czyli jaki?

Facebooktwitterlinkedin

Fajny, czyli jaki?

Jedni twierdzą, że nasz ojczysty język polski jest giętki i rozciągliwy jak guma i pomieści najdziwniejsze, językowe „nowo-twory”. Inni obstają z kolei przy tym, że ubożeje, zwija się, kurczy. Pewnie prawda jak zawsze leży gdzieś pośrodku, chociaż…

Można byłoby przeprowadzić krótki np. jednodniowy eksperyment i wziąć pod lupę (a raczej nadstawić ucho) i przyjrzeć się baczniej wypowiedziom własnym i innych ludzi. Ja tak zrobiłam. I doszłam do wniosku, że dzisiaj wszyscy i wszystko jest fajne. Bywa też super, ekstra, spoko, niezłe, cool, ok. Czyli tak naprawdę jakie? Oprócz pozytywnego wydźwięku tychże słów nie wiemy nic więcej na temat człowieka, sytuacji czy rzeczy, której dotyczą. Sama przyłapuję się na tym, że moja mowa bywa uboga, że lenię się w tej materii. Bo w moim poczuciu ubogość języka wynika z lenistwa. Można przecież wysilić szare komórki, pogrzebać w swoim „mózgowym słowniku”, odkurzyć zapomniane, barwne, kwieciste (niewulgarne) słowa opisujące to, co nas otacza i spotyka. Dlaczego nie powiedzieć: przystojny mężczyzna, dynamiczne auto, piękna kobieta? Bo łatwiej: „ciacho”, „bryka”, „laska” i najczęściej przed tymi słowami pada „magiczne” – fajny/a. W sumie można byłoby się cieszyć, skoro wszystko wokół nas jest takie fajne. Można, ale z drugiej strony czy nie staje się przez to nijakie, bliżej nieokreślone, rozmyte, szare, bez wyrazu?

Jako mama rozgadanej kilkulatki, która każdego dnia zadaje mi niezliczoną ilość pytań, muszę zmuszać swoje zardzewiałe półkule mózgowe do wytężonej pracy. Dziecko jest takim cudownym stworzeniem, które sprawia, że człowiek musi być stale w formie, także tej intelektualnej. Kiedy więc znajdujemy na spacerze ślimaka i ciśnie mi się na usta owe „jaki fajny ślimak”, wciskam niewidzialny przycisk (niczym brygada Kubusia Puchatka) z napisem „myśl, myśl, myśl” i mówię coś na kształt: „popatrz, jaki dorodny okaz, jaką ma nietypową muszelkę”. Napotkanej po drodze koleżance szepniemy mimochodem, że „ten (fajny) film, który nam pożyczyła, rozbawił nas do łez”, babcię docenimy mówiąc, że „ma dar do opowiadania (fajnych) wierszy”, a tatę, kiedy szykuje się do pracy pogłaszczemy słowem mówiąc, że „tak męsko wygląda w tej (fajnej) koszuli”. Ktoś może powiedzieć, że brzmi to śmiesznie, ale ileż więcej mówi o świecie. Nie jestem bynajmniej przeciwnikiem językowych „nowo-tworów”, które niewątpliwie wnoszą „powiew świeżości” do naszego słownika, ale tylko wtedy, gdy nie ograbiają go jednocześnie z całego bogactwa słów wszelakich.

Jeszcze tylko drobny akcent w temacie skrótowości. Nawet w emailach skracamy co się da i ile się da. Zamiast „pozdrawiam” piszemy „pozdro” i chwalimy się podstawową znajomością języka angielskiego pisząc/mówiąc OK. zamiast „dobrze”. A potem się dziwimy, że nie ma już nic, co polskie… A może fajne, bo polskie?

Iwona Cichocka
email: iwonacichocka@brwinow24.pl

Facebooktwitterlinkedin


(Następne wiadomości) »