76. rocznica sowieckiej agresji
Woleli zginąć niż skapitulować
Dziś 76. rocznica sowieckiej agresji na Polskę 17 września 1939. Warto w tym dniu przypominać o nieznanych bohaterach kampanii wrześniowej na wschodzie Polski. O bohaterskiej obronie nad Wizną i śmierci jej dowódcy kapitana Raginisa wie niemal każdy szanujący siebie Polak, o heroizmie podporucznika Bołbotta niewielu.
Na ścianie budynku Collegium Juridicum Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w Lublinie przy ulicy Spokojnej, wisi tablica upamiętniająca ppor. Jana Bołbotta. 20 września 1939 niezłomny Lublinianin razem ze swoimi 49 żołnierzami zginął, odpierając sowiecki atak w rejonie miejscowości Tynne. Podporucznik i jego żołnierze woleli śmierć niż proponowaną im przez wroga, kapitulację.
Ten czyn przypomina legendarną śmierć kapitana Władysława Raginisa, który dowodząc obroną fortyfikacji granicznych w rejonie Wizny nie poddał szańca, wysadził go w powietrze i poległ śmiercią bohatera. Kapitan Raginis okrył się nieśmiertelną chwałą. O lubelskim poruczniku pamięta niewielu.
Jan Bołbott, urodził się i wychował w Wilnie. Jego kolegą szkolnym był Czesław Miłosz, który wspomina go po latach w swoim „Abecadle..”. Studiował i żył w Lublinie. Po ukończeniu Wydziału Prawa i Ekonomii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, ożenił się, mieszkał tu i pracował jako urzędnik bankowy. We wrześniu 1939 roku 28-letni podporucznik rezerwy trafił do pułku „Sarny” Korpusu Ochrony Pogranicza, tego samego, w którym służył kapitan Władysław Raginis. Jako dowódca plutonu obsadzał ze swoimi żołnierzami fortyfikacje w miejscowości Tynne.
17 września ich pozycje zaatakowały wojska sowieckie. Ufortyfikowani żołnierze KOP nie tylko stawili skuteczny opór, ale zadali przeciwnikowi ciężkie straty. Mimo okazji do wycofania się, ppor Bołbott i 49 jego podkomendnych, zdecydowali się bronić kluczowego schronu Zasicze do końca. Po trzech dniach szturmu, kiedy Polakom zaczęła kończyć się amunicja, przeciwnik zaproponował poddanie się. Mimo beznadziejnego położenia, nasi żołnierze bez wahania odrzucili propozycję.
Podporucznik Bołbott zginął razem z 49 żołnierzami 20 września 1939, kiedy to Sowieci obłożyli materiałami łatwopalnymi i wybuchowymi, i podpalili bunkry „Tynne”. Polsce żołnierze walczyli do ostatnich sekund życia.
O tej bohaterskiej postawie przez długi czas wiedziało tylko kilka osób, m.in. Emil Edmund Markiewicz, przełożony ppor. Bołbotta. W swych zapiskach dowódca kompani kpt. Markiewicz wspominał: „Ppor. Bołbot trzyma się bohatersko [19 września]. Pododcinek jego, chociaż opanowany przez npla z zewnątrz, dzięki umiejętności walki i woli walki uniemożliwia nplowi przejście do porządku nad nim i ruszenie w głąb naszego ugrupowania. Patrole npla – co prawda panują już na naszym zapleczu, lecz większość sił jest związana walką nie tylko w Berdusze, ale większa część w Tynnem […]. Ppor. Bołbot jeszcze kilkakrotnie podaje mi grozę swojego położenia. Czuje, że npl «obkłada» jego obiekty materiałem łatwopalnym, nie zważając na ponoszone przy tym straty. Obliczył, że na jego bezpośrednim przedpolu – w granicach jego widoczności – leży ponad 100 zabitych. Pomimo to uważa, że sytuacja jego jest jeszcze gorzej niż krytyczna – ma też poczucie, że nie doczeka do wieczora. Zapewnia mnie jednakże, że bez względu na to, co by się miało stać, będzie wykonywał powierzone mu zadanie. Duch obrońców jest w tej sytuacji tragicznej – wspaniały […]. Najwięcej szkód wyrządzają czołgi. Zmieniają one kolejno swoje stanowiska, podchodzą na najbliższe odległości i prowadzą ogień z działek ppanc. [raczej amunicją ppanc] wprost w szczeliny. Oślepiają przez to obsługę, a najczęściej powodują niepowetowane straty. Wszyscy najodważniejsi już nie żyją. Ostatnie minuty przyniosły mu znowu 8 zabitych oraz 1 ckm zniszczony. Amunicja jest faktycznie na wyczerpaniu. Rozumie, że zaopatrzenie w tej sytuacji jest niemożliwe, ale z uwagi na to, że jest dowódcą, melduje mi, że wystarczy jej jedynie na 3-4 godziny walki”.
Inny świadek wspominał: “Nie potrafię przestać myśleć o bunkrach na linii Słucz-Tynne. Były to umocnienia, których nie zdążono ukończyć przed wojną. 17 września 1939 z całym impetem uderzyły na nie wojska sowieckie. Dzielni żołnierze KOP utrzymali bunkry pomimo beznadziejności obrony. Porucznik Bołbott i jego żołnierze, w maskach gazowych na twarzach obsługiwali karabiny maszynowe. Zadymienie w bunkrze było mordercze, bo sowieckie czołgi celowały w otwory strzelnicze. Bunkier obłożono materiałami wybuchowymi i wysadzono w powietrze. Prawdopodobnie, obrońcy leżą pod gruzami do dziś. Ich nazwisk nie dało się ustalić. W pobliżu znajdują się ruiny innego bunkra, dużo większego. Tam, a wskazują to miejsce “tubylcy”, jest Łysa Góra, na której rozstrzelano 150-200 naszych KOPistów. Ich szczątków nikt nie szukał. Gdzieś tam leżą i nie wiadomo nawet, jak się nazywali… “.
Po kapitulacji kompanii, Sowieci rozstrzelali część żołnierzy i oficerów na miejscu, a resztę odesłali do łagrów, skąd trafili oni potem do dołów śmierci w Katyniu. Niestety mimo prowadzonych badań i kwerend historycznych, z całej 4.kompanii, znamy jedynie kilka nazwisk.
Przez lata pamięć o ppor Bołbocie, jak też i walkach całej 4. kompanii była zacierana. Szerzej nawet, cały wkład i dorobek Korpusu Ochrony Pogranicza oraz jego walk na Kresach Wschodnich w 1939 był przez lata PRL, podobnie jak kwestia Katynia czy zbrodni ludobójstwa na Wołyniu, tematem tabu. Skazani na zapomnienie zostali ludzie, którzy w obronie polskich ziem wschodnich oddali swoje życie. Dziś winniśmy tym wszystkim ludziom należny szacunek i wieczną pamięć.
Jan Bołbott został pośmiertnie uhonorowany Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari przez Prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego w 1989. Imieniem podporucznika nazwano Strażnicę Straży Granicznej w Dołhobrodach w 2004. Pamiątkowa tablica wisi w KUL od 17 września 2008, a jedna z ulic Lublina nosi jego imię od 2009 roku.
Pamiętajmy o 17 września 1939, dniu sowieckiej agresji na Polskę, i nieznanych bohaterach kampanii wrześniowej na wschodzie Polski, którzy woleli zginąć niż skapitulować.