Z życia wzięte. Historia opowiedziana przez jedną z mama.
Takie proste stwierdzenia, ale dla niektórych trudne do zapamiętania. Przypominamy najważniejsze informacje dotyczące poruszania się rowerzystów, z którymi jednak powinien zapoznać się KAŻDY z uczestników ruchu drogowego. Tylko rowerzysta może jechać po drodze dla rowerów. Pieszy, samochód ani motorower czy motocykl nie mogą się tam poruszać. Jeżeli nie ma drogi dla rowerów – rowerzysta jedzie pasem ruchu dla rowerów albo jezdnią. Chodnikiem tylko w wyjątkowych przypadkach (ze strony wdr.policja.waw.pl).
„Szanowni Państwo,
Tę historię opisałam, bo ciągle słyszę i czytam jacy to rowerzyści są niebezpieczni. Moja historia pokazuje, że niebezpiecznie jest tam, gdzie są bezmyślni ludzie. Nikt nie jest sam, a niektórzy postepują tak, jakby właśnie byli sami.
Była piękna słoneczna pogoda, pomyślałam, że po dziecko do przedszkola podjadę rowerem. Rzadko mam okazje pojeździć, więc skorzystam. Na mojej trasie z domu do przedszkola tylko na Powstańców jest ścieżka rowerowa, ale przecież można jeździć po chodniku lub po jezdni. I okazało się, że dla rowerzysty najbezpieczniejsza jest jezdnia i chodnik – ten dla pieszych. Jadąc spokojnie ścieżką rowerową na Powstańców nie spodziewałam się, że ktoś nierozgarnięty wejdzie mi pod koła. A jednak. Tuż przy przystanku przy centrum zakupowym, dokładnie w miejscu gdzie dołożyli kawałek ścieżki, żeby omijała przystanek, jakaś baba nagle zrobiła krok w bok. Oczywiście zamierzała iść skrótem, tylko, że nie obejrzała się i wlazła z impetem pod mój rower. Nie jechałam szybko lecz w miejscu nic się nie zatrzymuje. Uciekać nie miałam gdzie, bo z drugiej strony na ścieżce rowerowej stał ojciec z małym dzieckiem w wózku. Wcisnęłam oba hamulce i co było do przewidzenia poleciałam do przodu. Dziewczynę lekko zahaczyłam kołem, ale sama poleciałam prosto na kierownicę i kolana. Uderzyłam zębami o kierownik, a kolanami o ziemię. Nie wiem czy dziewczyna upadła. Sprawdzałam czy mam całe zęby. Po chwili usłyszałam rzucone mimochodem „przepraszam”, a dziewczyna otrzepała laczki i poszła dalej. A ja nadal leżałam na rowerze. Podszedł starszy Pan, podniósł kask, który spadł mi zkierowncy i światło od roweru. Spytał czy wszystko w porządku. Ktoś spytał czy nic mi nie jest. Jeszcze nie wiedziałam. Zęby bolały, kolana bolały, warga „rosła”. Widząc, że trzymam się za usta starszy Pan stwierdził, że krew nie leci. Ktoś powiedział, ze musi już odejść bo ma autobus – nie wiem czy to była kobieta czy mężczyzna. Wstałam. Po dziewczynie nie było już śladu. Podziękowałam za pomoc starszemu Panu, wsiadłam na rower i pojechałam po dziecko do przedszkola. Ciężko było. Kolana bolały przy zginaniu.
W domu zobaczyłam, że obydwa kolana „zdobią” fioletowo- zielone siniaki, łokieć mam starty do krwi, na wardze krwiak od środka. Z tej lekcji wyciągnęłam nauczkę, żeby następnym razem nie ratować innych, tylko siebie. Gapa niech ma to na co zasłużyła.
Dlaczego piesi oburzają się kiedy po chodniku jedzie rowerzysta, a gdy sami idą po ścieżce jest OK. Wracając z przedszkola z dzieckiem zauważyłam, że wiele osób chodzi po ścieżce rowerowej. Niektórzy taszczą zakupy, inni spacerują. Tak jakby tuż obok nie było chodnika dla pieszych. Jednej z osobie zwróciłam uwagę, że idzie po ścieżce rowerowej i usłyszała w odpowiedzi, że ona wie, że idzie po ścieżce dla rowerów. Ręce opadają.
Niech ta historia będzie przestrogą dla innych. Gdybym nie hamował, kobieta, w którą bym wjechała, byłaby bardzo poturbowana. Nie wiem czy skończyłoby się na samych obtarciach. Przecież ona byłaby „poduszką” dla mnie i dla roweru.
Dodam tylko, że osoba, która wlazła pod mój rower to kobieta ok. 25 – 30 lat. Jej zachowania “po” nawet nie chcę komentować. Na szczęście nie mam powybijanych zębów, bo wówczas, przez czyjeś gapiostwo, musiałabym zapłacić dentyście za naprawę.
Pozdrawiam,
Mieszkanka Ząbek”